wtorek, 7 kwietnia 2020

Maro i tajemnica przodków

   Wstęp do przygód trolla Maro znajdziecie tutaj. Dziś wraz z uściskami przesyłam Wam kolejną część opowieści, a poniżej jak zwykle przepis na słodką przekąskę!

Rozdział I

-Królowo Sewillo, Ty tutaj? - zapytał zdziwiony Maro. Nie widział królowej chyba dekadę, ostatni raz, gdy jeszcze żył jej mąż, Król Jurys.
-Musiałam uciekać, bo kuzyn mojego męża napadł na zamek. Lukrecjusz już od dawna zacierał ręce na koronę, ale nie spodziewałam się, że się odważy to zrobić.... Jednak stało się. - Sewilla posłała mu przenikliwe spojrzenie. - Jurys powiedział mi kiedyś, że jesteś jedyną osobą, której mogę ufać. Musisz mi pomóc!
    Troll Maro poczuł, że robi mu się gorąco, a nogi ma niczym z waty. Wtrącanie się w królewskie intrygi i waśnie to ostatnia rzecz, na jaką miał ochotę. Właśnie dlatego przed laty opuścił pałac królewski.
- Ja? Ale jak..? - próbował oponować, lecz Królowa obdarzyła go nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. 
-Nie w teraz. Muszę odpocząć, by skoro świt wyruszyć do Dormitorii, królestwa mojego ojca. W Aurum nie jestem już bezpieczna. Zresztą opowiem Ci wszystko po drodze - jedziesz ze mną. 
"A to niespodzianka!" - pomyślał Maro. "Mogłem jednak udawać, że nie ma mnie w domu, lepiej bym na tym wyszedł".
    To była długa noc.  Troll przez wiele godzin nie mógł zasnąć. Wciąż zastanawiał się, dlaczego Królowa wybrała właśnie jego dom jako schronienie przed armią Lukrecjusza. Miał niejasne przeczucie, że ma to jakiś związek z przeszłością i że jego sielanka właśnie dobiegła końca... "Ot i tyle zaznałem spokoju... Ale jak mógłbym sprzeciwić się Królowej? Jeszcze do tego TAKIEJ królowej, która nigdy nie przyjmowała odmowy, a o jej twardym charakterze powstały już pieśni?"- pomyślał.
    Następnego dnia wczesnym rankiem Sewilla i Maro wyruszyli powozem w podróż do Dormitorii. Miała ona trwać dwa dni, więc Maro zabrał ze swojej spiżarki sucharki, chlebek miodowy, owsiane ciasteczka i sok z pigwy. Kto wie, czy uda im się znaleźć miejsce, gdzie dostaną coś do jedzenia?
    Jechali już kilka godzin. Krajobraz powoli zaczynał się zmieniać - nizinne, leśne obszary zaczęły zastępować pagórki i jeziora. Robiło się też coraz ciepłej, musiało być koło południa, bo słońce świeciło w zenicie. W końcu Królowa postanowiła wyjaśnić Maro jego rolę w całej sprawie.
- Maro, to nie jest tylko wyprawa w poszukiwaniu schronienia. Nie oddam Aurum tak łatwo! Poza tym Lukrecjusz uwięził moją córkę Almę. Jest pewien sposób, by odbić zamek, starożytna broń naszych przodków, lecz nikt nie wie, gdzie się ona znajduje... Ale Ty na pewno wiesz, o czym mówię. Jurys jeszcze przed śmiercią wyznał mi, że wyruszylicie kiedyś jej śladami. To prawda? - spytała.
- Ależ Królowo, to było wieki temu, taka młodzieńcza zabawa raczej... Nie udało nam się niczego odnaleźć - odpowiedział troll. Pamiętał tę ekscytującą podróż, jakby to było wczoraj. Do tej pory nie mógł odżałować faktu, że nie udało im się odnaleźć skarbu przodków. - Z resztą zacząłem wątpić w jego istnienie - dodał.
- On istnieje. Jestem tego pewna. A gdybym Ci powiedziała, że mam mapę?
Troll był ogromnie zaskoczony i podekscytowany. Sewilla nie chciała jednak podzielić się z nim szczegółami. Zapowiedziała, że powrócą do tematu w zamku jej ojca. 
   Tymczasem powoli zapadał zmierzch - noc spędzili w przydrożnej karczmie, która szczęśliwie pojawiła się na szlaku łączącym dwa sąsiednie królestwa- Dormitorium i Aurum. 
Maro kolejną noc cierpiał na bezsenność. Tym razem z powodu wspomnień. Nocne światło księżyca zalało pokój, w którym spał. Myślami powrócił  do młodzieńczej podróży z, wtedy jeszcze księciem, Jurysem.   
Skarb przodków! Tajemna broń, która w odpowiednich rękach może zdziałać niesamowite rzeczy, a w nieodpowiednich... aż strach pomyśleć!  Czy rzeczywiście istnieje mapa? Ich młodzieńcze poszukiwania przebiegały trochę na oślep, bo wskazówek było niewiele. Jeżeli mapa jest prawdziwa, to będzie podróż jego życia.  "To będzie coś!"- pomyślał Maro -"Nawet kosztem podrzuconego ciepłego kocyka, kapci i pysznych słodkości".
Obudziła się w nim chęć przygody, tak dobrze znana, choć uśpiona  na wiele lat. 
    Za oknem zaczynało świtać. Słychać było wiosenny ptasi gwar i rżenie koni gotowych do drogi. Maro pomyślał, że dzisiejszy dzień może przynieść wiele odpowiedzi na zadane przed laty  pytania i uśmiechnął się sam do siebie. 

(ciąg dalszy nastąpi)

Dziś przesyłam Wam przepis na owsiane ciasteczka, które Maro zabrał ze sobą w podróż. Oczywiście wersja z czekoladą (a jakże!), ale równie dobrze możecie ją zastąpić rodzynkami lub nie dodawać nic.

OWSIANE CIASTECZKA Z CZEKOLADĄ


Składniki:

150 g płatków owsianych
100 g roztopionego masła
1 jajko
70 g cukru trzcinowego
1 łyżka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
garść pociętej ma małe kawałki czekolady (gorzkiej lub mlecznej) + kilka orzechów laskowych (opcjonalnie)

Płatki zmielić i połączyć  z masłem. Jajko ubić z cukrem na białą masę, następnie dodać do niej mąkę i proszek. Połączyć z płatkami i masłem. Dodać czekoladę. Nakładać  łyżką na blachę wyłożoną papierem w dużych odstępach, bo rosną. Piec do zarumienienia w 180°C. Wystudzić na kratce. Smacznego! 




Jak Wasze przygotowania do świąt? Ja powoli obmyślam słodkie wypieki, które przygotuję na te przedziwne święta... Taki czas, trzeba przetrwać izolację - "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie" ❤️ Pozdrawiam Was serdecznie!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Mama Muffinka , Blogger